Właściciel najstarszego zakładu złotniczego w Stalowej Woli, przez 25 lat trębacz orkiestry Zakładowego Domu Kultury, obywatel dwóch państw: Polski i Francji. Zmarł 31 marca, miał 86 lat. Urodził się 26 grudnia 1936 r. w Paryżu. Matka, Marta, była Francuzką, ojciec Jan Marczak – Polakiem urodzonym w zaborze pruskim, uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Po odzyskaniu niepodległości, w 1922 r. wyemigrował za chlebem do Belgii, a potem trafił do Francji. Po II wojnie światowej Jan Marczak z drugą żoną i 10-letnim Danielem wrócił do Polski, osiedlając się w Lądku Zdroju, gdzie prowadził zakład zegarmistrzowsko-złotniczy. Po tym, jak „przejrzał na oczy” i wypisał się z PPR, UB nie dawało mu spokoju, więc postanowił przenieść się do Sarzyny, skąd pochodziła jego druga żona. Po drodze zatrzymali się w Rozwadowie i tutaj osiedlili. Daniel skończył tu szkołę powszechną, a potem zawodową szkoły mechaniczną w Cieplicach na Dolnym Śląsku. Wrócił jednak do Rozwadowa pomagać ojcu w zakładzie zegarmistrzowskim, zajmował się też złotnictwem. Po politycznej odwilży w 1956 r. dostał paszport i wyjechał do Francji, do matki. Po powrocie do Polski zaczęły się przesłuchania przez SB i nieudane próby nakłonienia do współpracy. Po wydarzeniach czerwca 1976 r. na skutek donosu został aresztowany. Wyszedł po dwóch miesiącach i uniewinniającym wyroku. Pracował w Elektrowni, pracował w Hucie, ale żyłka zegarmistrzowska i złotnika przeważyła. W wstanie wojennym współpracował z solidarnościowym podziemiem; organizował transport zakazanej literatury z Warszawy, kolportował podziemne gazetki, załatwiał papier do druku podziemnej prasy. Jego salon złotniczy „Markov” był najstarszym w Stalowej Woli, a on sam – najstarszym złotnikiem w mieście. Przez 20 lat w swoim wiejskim domostwie w Gwizdowie k. Leżajska organizował 14 lipca wielki piknik z okazji święta narodowego Francji.