Stanisław Surma odszedł od nas, mając 80 lat. Prawie przez 60 lat występował w teatrach w domu kultury w Stalowej Woli. W ubiegłym roku zadebiutował jako specjalnie zaproszony gość w ,,Dybuku” rzeszowskiego Teatru Przedmieście. Niemal do końca brał udział w próbach do ,,Requiem dla gospodyni” Wiesława Myśliwskiego-najnowszej premiery Amatorskiego Teatru Dramatycznego im. Józefa Żmudy, planowanej na tegoroczną jesień. Pierwszy raz wystąpił jako aktor Amatorskiego Teatru Dramatycznego w ,,Obronie Ksantypy” (1962) reżyserowanej przez Józefa Żmudę. Grał w ,,Dziewiątym sprawiedliwym” (1963), ,,Kolumbach. Rocznik 20” (1966), a po śmierci charyzmatycznego reżysera w 1984 roku kontynuował karierę aktorską po spektakl ,,Przetańczyć Zmierzch” (2012), w którym wystąpił ostatni raz w marcu tego roku podczas Zdarzeń Teatralnych w MDK. Nieco wcześniej cieszył się wspólnie z zespołem z nagród, które tenże spektakl otrzymał na prestiżowych festiwalach w Horyńcu i Andrychowie. Tam właśnie juror Jan Peszek, gratulując nagrody powiedział do aktorów ATD: ,,Państwo przywracają mi w wiarę teatr”. Stanisław Surma w ,,Przetańczyć Zmierzch” grał wraz z Edwardem Kotłowskim, Emilem Brzozą, Longinem Janikiem, z którymi to w jednym czasie rozpoczął flirt z Melpomeną. W świat teatru wprowadziła ich Izabella Melińska, która na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego roku tworzyła w domu kultury teatrzyk poezji. Wyposażyła amatorów tak doskonale w umiejętności posługiwania się głosem, iż po dziś dzień bez problemów mogą recytować tekst ćwiczony na próbach przed 55 laty: ,,Z otchłani tchła mgła obła / Czchnął trznadel, pstrąg głąb pruje / Wybrnęła wydra z brodła / Dżdżownica źdźbło dżudżu żuje”. Stasiu osobliwie wywoływał uwagę słuchania swoich opowieści. Starannie brzmiała każda z głosek, zdania zachwycały urodą, pauzy nadawały spokój i dostojność wypowiedzi. Ostatnio najczęściej, i z największą przyjemnością, opowiadał o ogrodzie, które dane mu było się opiekować. Ze swadą wspominał pracę zawodową ekonomisty. Wychowankiem Mielińskiej był również, zmarły rok temu, Robert Wiciński. Pewne jego wspomnienie ujęte w albumie ,,60 lat naszego Domu Kultury”, jest emblematem zjawiskowości tamtego teatru poezji ,,Jeden z tych, którzy pamiętają tamten czas, powiedział mi niedawno w listopadzie - Byłem u Izy... Położyłem jej na grobie kwiat i powiedziałem jej wiersz...”.